Kto stworzył Bitcoina?

Tak naprawdę cały świat kryptowalutowy głowi się nad tym pytaniem i do dziś nikt nie wie, kim jest twórca najpopularniejszej cyfrowej waluty na świecie, bitcoina. Nawet nie wiadomo, czy jest to jedna osoba, czy grupa ludzi. A jeżeli miałaby być to jedna osoba, to niewiadomo, czy kobieta, czy mężczyzna.

Sam twórca (dla uproszczenia będziemy mówić o nim w liczbie pojedynczej i w rodzaju męskim) nie chce się ujawnić, a ci co mogą wiedzieć kim on jest, nie chwalą się tym. Sam się po raz pierwszy nazwał Satoshim Nakamoto, kiedy pod takim właśnie nazwiskiem – pseudonimem opublikowana została w 2008 roku koncepcja stworzenia cyfrowej kryptowaluty.

Niektórzy twierdzą, że tajemniczy Satoshi Nakamoto to nawet tajemnicza organizacja rządowa. Za tym twierdzeniem przemawia ponoć samo imię i nazwisko.

Satoshi oznacza „mądry” lub „trzeźwo myślący”, Naka to „wewnątrz” lub „związek”, a Moto można przetłumaczyć jako „pochodzenie” lub „fundacja”. Połączenie tych znaczeń daje nam zdanie: „Myśl trzeźwo wewnątrz fundacji”.

Kryptowaluta miała zostać stworzona prze tę organizację po to, aby zachwiać amerykańskim dolarem i przy okazji gospodarką USA. To oczywiście jedna z wielu teorii….

Działania Satoshi wskazują, że jest bardzo inteligentny, zna się na ekonomii i jest genialnym matematykiem. Oczywiście zna się także na kryptografii, ale wiele osób twierdzi, że jego zdolności – choć bardzo duże – i pisany kod wskazują na to, że nie jest on profesjonalistą. Wiele wskazuje na to, że Nakamoto mógł być studentem, który z czasem przestraszył się tego, co zrobił i jakie może to nieść konsekwencje dla światowej gospodarki i po prostu odciął się od Bitcoinów.

Ale to kolejna z teorii, której nijak nie da się potwierdzić twardymi dowodami.

Nakamoto był aktywnym użytkownikiem forów o Bitcoinach i cały czas usprawniał swój produkt. Działo się tak do mniej więcej połowy 2010 roku. Po tym czasie był już zdecydowanie mniej aktywny, a w kwietniu 2011 roku napisał do jednego z deweloperów, że „teraz zajmuje się innymi sprawami”. Przestał odpisywać na maile. Ślad po nim zaginął.

Nakamoto skrzętnie ukrywał swoją tożsamość, łączył się bowiem z siecią w taki sposób, by nie można było zidentyfikować jego komputera.

Według danych konta na P2P Fundation, Nakamoto jest 37-letnim Japończykiem, które potrafi swobodnie posługiwać się językiem angielskim. Jednak w swoich konwersacjach używał zarówno zwrotów charakterystycznych dla amerykańskiego, jak i brytyjskiego, co może oznaczać jedną z dwóch rzeczy – albo za wszelką cenę chciał zamaskować swoje prawdziwe pochodzenie, albo nie jest jedną osobą. Na dodatek godziny, w których pisał na forum i odpisywał na maile, w żaden sposób nie pokazują żadnego wzoru. Nie da się ich przypisać do żadnej strefy czasowej. Mówiąc inaczej – godziny aktywności były kompletnie przypadkowe.

Wielu dziennikarzy do dziś próbuje ustalić kto ukrywa się po pseudonimem Satoshi Nakamoto.

Jedna z reporterek „Newsweeka” w swoim artykule z 6 marca 2014 r. zatytułowanym „Twarz bitcoina: Tajemniczy człowiek odpowiedzialny za kryptowalutę” stwierdziła jednak, że udało jej się rozwiązać tę zagadkę. Odnalazła człowieka, który nazywał się Dorian Nakamoto, ale w jego dokumentach imigracyjnych (przyjechał z Japonii do USA w 1959 r., miał wówczas 10 lat) podane było imię Satoshi. Ten Satoshi Nakamoto ukończył fizykę na California State Polytechnic Univerisity i przed odejściem na emeryturę zajmował się ściśle tajnymi projektami.

Mieszkał z matką i lubił modele kolejek, ale jego najstarsza córka powiedziała reporterce, że jej ojciec jest libertarianinem. Z kolei jego brat oświadczył, że Satoshi bardzo strzeże swojej prywatności, i odmówił rozmowy z dziennikarką, która przygotowywała o nim tekst. Udało się jej jednak zaskoczyć go przed jego domem. Na pytanie o bitcoina miał odpowiedzieć:

– Już nie jestem w to zaangażowany. Nie mogę o tym rozmawiać. To zostało przekazany innym ludziom. Oni się teraz tym zajmują. Nie mam z tym teraz nic wspólnego.

Kiedy jednak po opublikowaniu artykułu dziennikarze zaczęli koczować pod jego domem, wyszedł do nich i oświadczył:

– Nie zajmuje się bitcoinem. Nic nie wiem na ten temat.

Oczywiście można się było spodziewać, że pomysłodawca bitcoina, chociażby z obawy o swoje bezpieczeństwo, będzie się wypierał się swojego autorstwa.

W śledztwo w poszukiwaniu tożsamości twórcy „cyfrowego złota” cały czas zaangażowani są internauci i dziennikarze. Porównując sposób pisania twórcy bitcoina z jego pierwszych maili i recenzji, które fizyk zamieścił na portalu Amazon, ustalili, że twórca waluty o wiele lepiej radził sobie z językiem angielskim niż japońsko-amerykański fizyk. Co ciekawe, na liście dyskusyjnej bitcoina po raz pierwszy od 2009 r. odezwał się prawdziwy Satoshi Nakamoto. Napisał: „Nie jestem Dorianem Nakamoto”.

W książce zwraca uwagę rozdział, w którym autor przedstawia historię założonego przez niejakiego Rossa Ulbricha portalu Silk Road, na którym m.in. handlowano narkotykami. Było to możliwe tylko dlatego, że bitcoin pozwala na anonimowe transakcje. Twórca portalu bardzo długo skutecznie ukrywał swoją tożsamość, łącząc się z internetem tak, by uniemożliwić ustalenie adresu jego komputera. Popełnił jednak błąd, który kosztował go wolność (skazano go na dożywocie bez możliwości wyjścia na wcześniejsze warunkowe zwolnienie). Otóż pod koniec 2011 r., jeszcze zanim założył Silk Road, Ulbricht opublikował ogłoszenie o poszukiwaniu programistów do projektu związanego z bitcoinem. Podpisał się pod nim pseudonimem, z którego potem korzystał na Silk Road i podał do kontaktu swój adres mailowy z gmail.com. Co prawda później skasował to ogłoszenie, ktoś jednak na nie odpowiedział, a do odpowiedzi wkleił się jego tekst. To wystarczyło, by agent federalny odnalazł je, wpisując w wyszukiwarce internetowej pseudonim Ulbirchta z Silk Road.

Nathaniel Popper jest reporterem „The New York Times” i to widać w książce

Co Nakamoto ma wspólnego z Rossem Ulbrichtem – twórcą Silk Road?

Silk Road było największym „sklepem”, w którym transakcje były przeprowadzane przy pomocy Bitcoinów. Jednak internetowa giełda narkotyków została zamknięta na początku października, a jej twórca – Ross Ulbricht – zatrzymany przez FBI. Funkcjonariusze przechwycili także 174 tys. BTC i postanowili wykorzystać ich właściwości, czyli wspomnianej już jawności wszystkich transakcji, które są zapisywane w blockchain.

Analiza wykazała, że niemal 90 proc. przechwyconej kwoty pochodziło z zaledwie 19 adresów, a pozostałe 10 proc. z 2862 adresów. FBI zrobiło to, co zrobiłbym każdy trzeźwo myślący człowiek, czyli skupiło się właśnie na tych 19 adresach. Logicznym wydawało się to, że były one wykorzystywane przez Rossa Ublrichta.

Okazało się, że te aż 15 z 19 portfeli zostało założonych w kwietniu 2013 roku. Dodatkowo znajdujące się na nich kwoty do maja 2013 roku były regularnie przelewane na inne konta. Służby przeanalizowały także te przelewy i trafili na kolejne konto, na którym znajdowało się aż 100 tys. BTC, a ostatnia transakcja na tym portfelu została wykonana 1 października 2013 roku, czyli kilka godzin przed aresztowaniem Ulbrichta.

Ale co to wszystko na wspólnego z Nakamoto? Okazuje się, że jedna z transakcji – przeprowadzona 20 marca 2013 roku na kwotę 1000 BTC – jest powiązana z jednym z pierwszych portfeli, założonym jeszcze w styczniu 2009 roku, dokładnie 4 dni po uruchomieniu kryptowaluty. Nie oznacza to, że Satoshi i Ross to ta sama osoba. Jednak przy założeniu, że spora część pierwszych Bitcoinów należała do Japończyka, jest spora szansa, że to właśnie on dokonał przelewu na portfel twórcy Silk Road. Sądzono, że jeśli Ross Ulbricht to nie Nakamoto, to przynajmniej ten drugi mógł finansować Silk Road.

Jednak i to okazało się niczym więcej, jak tylko domysłami. Dustin Trammell, ekspert ds. bezpieczeństwa, poinformował, że to on jest właścicielem tajemniczego konta. Jednocześnie zaznaczył, że nie jest ani Satoshim Nakamoto, ani nie ma nic wspólnego z Silk Road. Giełdy narkotyków użył jedynie jako pośrednika, aby Bitcoiny w końcu trafiły na tokijską giełdę Mt. Gox. Tyle i nic więcej.

Podejrzani o bycie Satoshim Nakamoto

Wiele osób próbowało się dowiedzieć, kim jest twórca BTC. Podejrzenia padały na kilka osób. Wśród nich są między innymi Michael Clear – student kryptografii na Trinity College, a w sumie to grupa o nazwie Cypto Mano Group, do której należeli także między innymi jeden z profesorów uczelni i asystentka. Kolejni podejrzani to Neal J. King, Charles Bry oraz Vladamir Oksman, którzy kilka dni przed uruchomieniem Bitcoinów złożyli wniosek patentowy dotyczący sieci, komunikacji i kryptografii oraz Jed McCaleb – twórca jednej z największych giełd BTC o nazwie… Mt. Gox oraz człowiek stojący z legendarny już klientem P2P – eDonkey.

Oczywiście żadna z tych osób nie potwierdziła, że jest Satoshim Nakamoto. Co więcej, wszyscy kategorycznie zaprzeczyli i tak naprawdę nie ma dowodów na to, że to mogli być oni. Na każdego wskazują pewne poszlaki, które – po raz kolejny – należy uznać jedynie za domysły, a nie konkretne dowody.

0 komentarzy